W województwie podkarpackim na weselach są inne obyczaje niż u nas w lubelskim, stwierdziłem to grając na weselu Iwony i Aleksandra. Nie stanowiło to jednak problemu podczas zabawy na parkiecie domu weselnego Rozmaryn. Empatia gości i chęć do wspólnej zabawy wzięły górę i pozwoliły mi na muzyczną ekspansję. Co tu dużo mówić, myślę że nogi bolały i tak właśnie powinno być po każdym weselu. Dziękuję Młodym za zaproszenie a na nowej drodze życia raz jeszcze życzę dużo miłości.